-Idę się wysrać.
-Pysznie.
Wróciłam i znów
zagłębiłam się w duży bezkształtny fotel alias worek. Mój ojciec wydał z siebie
donośny bek.
-Jesteś obrzydliwy.
-skwitowałam.
-Ależ nie, gazów się
nie trzyma i dobrze o tym wiesz.
-To z jakiej racji
czepiasz się mnie? - po czym sama poszłam za przykładem taty.
-Jak dobrze, że już
nie będę musiał za ciebie płacić.
Dogryzał mi z racji
mojego stypendium jak tylko znalazł sposób, ale wiedziałam, że jest cholernie
dumny. Wembley Academy to najbardziej prestiżowa, wyśniona i według moim
niedawnym przekonaniom, najbardziej niedostępna dla mnie uczelnia w Montatnie.
A jednak, dzięki mojej niesfornej i niepokonanej siostrze, właśnie do tej
uczelni w Billings wybieram się za trzy dni. Byłam przerażona ruszeniem do
największego miasta w Montanie i opuszczenia Shelby. Tu, wszystko miałam pod
kontrolą, orientowałam się, miałam silne mentalne korzenie. Jednak nadal byłam
cholernie wdzięczna siostrze. Jak zawsze grzebała w moich rzeczach, akurat
kiedy byłam w pracy i znalazła wypełniony formularz zgłoszeniowy którego nigdy
nie zamierzałam wysłać. Miał być ukoronowaniem mojego marnego życia. Tego
samego dnia Riley wysłała formularz wraz z pracami które jej dawałam, a były to
głównie te tragiczne, które ona ratowała przed podarciem i ogólnym
zniszczeniem. Kiedy kilka dni temu przyszedł list zawiadamiający o przyjęciu
mnie w poczet studentów i przyznaniu całkowitego stypendium, z warunkiem mojego
stawienia się 1 października i nadesłaniu jeszcze kilka według mnie moich
najlepszych prac. Po przeczytaniu listu miałam chęć uderzenia, uduszenia,
zabicia, ucałowania i czczenia mojej siostry. Zostałam jednak przy rozbeczeniu
się jak dziecko i uściśnięciem jej powtarzając naokoło kocham cię i nie cierpię
cię. Po tym wydarzeniu byłam już pewna, że będziemy nierozłączone. Jednak nawet
samobójstwo Cory'ego nie umiało nas rozedrzeć. Zdjęło mi to tonę zmartwień z
serca, bo kolejnej straty rodzeństwa bym już nie zniosła.
Peace out, Lizzy over
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz