Kończyliśmy mecz
dogryzając sobie co chwila, a na nieudanych obronach czy atakach rzucając w
ekran popcornem, który zbierała moja kotka Świstoświnka i głośnych aktów
dezaprobaty. Zostało ostatnie 10 minut kiedy mój telefon zaczął wibrować. Na
wyświetlaczu pojawiło się imię mojej przyjaciółki, więc bez krępacji zaczęłam
śpiewać piosenkę Adele "Hello". Prześpiewałyśmy cały refren, mój tata
zdążył trzy razy kazać mi zamknąć ryj zanim przeszłam do powodu dla którego do
mnie dzwoni.
-Jest kurewsko
zimno, trzymam trzy gorące pudełka chińszczyzny i chyba nie chcesz żeby
zmarzły?
Rzuciłam słuchawkę i
w kapciach zlazłam na dół. Nigdy nie wyjdę z podziwu dla Katie jak dobrze umie
ukrywać emocje. Stała oczywiście cała zaryczana. Wciągnęłam ją za sobą do
środka, przejmując siatkę z chińszczyzną i trzymając jej rękę. Otworzyłam
drzwi, a kiedy tata zobaczył łzy szybko zaszył się w swoim pokoju. Kate poszła
do łazienki a ja ułożyłam narzutę na łóżku i wzięłam sztućce. Świstoświnka tak
żałośnie na mnie patrzyła, że nie mogłam powstrzymać się przed podaniem jej
kilku kawałków mięsa. Zjadła w sekundę po czym jak zawsze wdrapała się na mnie.
Przytuliłam tą grubą i najaksamitniejszą kotkę jaką znałam. Skrzypienie drzwi
zakomunikowało mi, że czas na jedzenie. Znowu nastąpiło ściganie się kto
pierwszy wejdzie na moje łóżko na antresoli i jak zawsze oberwałam od Kate jej
nogą w głowę. Obie się śmiałyśmy, ona przez łzy. Puściłam naszą ukochaną
składankę i wsłuchując się w Iris patrzyłam
jak przyjaciółka się rozkleja. Popchnęłam ją na łóżko po czym przygniotłam
swoimi 50 kilogramami. Wtuliła się we mnie a ja w nią. Moja kotka wlazła i
położyła się na głowie Katie, mając zapewne przekonanie, że takim sposobem ją
uciszy. Póki nie wyczuje, że się uspokaja nie miała zamiaru z niej zejść,
zresztą tak jak ja.
-Brakuje mi go tak
bardzo. - szepnęła cichutko i nic więcej nie musiała mówić.
Wreszcie była cisza.
Wstałam i spojrzałam się na nią spod grzywki. Podałam pudełko chińszczyzny i
zaczęłyśmy wcinać oraz gadać jak nigdy nic. Włączyłam telewizor i puściłam
powtórkę odcinka Top Model, mimo, że wczoraj na bieżąco go relacjonowałyśmy
przez facebooka. Zawsze tak robiłyśmy. Trzecie pudełko tradycyjnie jadłyśmy na
spółkę, właściwie pełne po pierwszych, ale nie umiałyśmy odmówić sobie
przyjemności zjedzenia nadprogramowej ilości po czym leżenia i słuchania swoich
narzekań, jak byśmy nie miały innych problemów. Od dwóch miesięcy towarzyszył
temu także płacz, ale to nic.
W top model kolejny
raz zwyzywałyśmy Jenny, która według nas miała tak wielkie ego jak dupę i
śmiałyśmy się z platyny Angeliki. Kibicowałyśmy Mary, jednocześnie zaklinając
jej nikłą pewność siebie. Po skończonym odcinku, ułożyłyśmy się co chwila
rzucając idiotyczne porównania typu, 'jestem
pełna jak beczka' i 'jakie życie jest
trudne'. Po zaledwie kilku "życie
jest trudne" złamałam się i łzy zaczęły lecieć. Z kolei Katie
przyczołgała się do mnie, ściskając mnie. Płakałyśmy razem, a Świstoświnka
słysząc to położyła się tym razem mi na głowę, miałcząc.
ajj, trudny okres w szkole, przepraszam za nieobecność w nagrodę jutro kolejna i już prawdopodobnie ostatnia część tego czegoś, muszę wrócić do korzeni.
Peace out, Lizzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz