poniedziałek, 23 listopada 2015

Cz. 2 What have we done?

Hi, Brussels, kolejna część, będzie więcej.

Łucja & Felus     
Dziewczyna przechadzała się wśród pałacowych ścian wciąż pozostając nieobecna. W tej chwili każda najmniejsza czynność, spośród tych, które wszyscy wykonujemy bez większej refleksji, sprawiała jej ból na zasadzie: Jak mogę robić coś tak błahego, wiedząc czego już dokonaliśmy? Jedyne o czym teraz marzyła to spojrzeć na jego twarz i zobaczyć pewność, że on nie ma jej nic do zarzucenia. Rodzice już od dawna się nią nie interesowali i tak naprawdę nigdy nie stanowili żadnego autorytetu, na którym mogłaby się wzorować, więc to właśnie Felus był jedyną osobą, której opinia miała znaczenie.

Marple & Proof
-MARPLE- wycedziła przez zęby ich matka- PROOF! Co to ma znaczyć?! Ile razy wam powtarzałam, że nie możecie tu się bawić?!- mówiła wściekle wskazując na mieczyki.
-To już trzeci raz w tym miesiącu, naprawdę chłopaki?-wtrąciła się Marta, ich starsza siostra, swoim irytującym, lecz w miarę rozsądnym tonem.
-Ale my nie chcieliśmy -powiedzieli równocześnie chyląc głowy ze skruchą, jednak zaraz podnosząc wzrok, słysząc zbliżające się kroki.
-Jeszcze jego tu brakowało– mamrotał Proof rozpoznając wprost niemiłosiernie irytujące brzęczenie pomponów znajdujących się na czubkach butów Antona. Anton był ich o cztery lata starszym kuzynem. Tak naprawdę nie byli spokrewnieni, ale z jakiegoś powodu, chciał, by właśnie tak się do niego zwracano.
- Co znowu zrobiliście?- rzekł obojętnym tonem, dumnie wchodząc do Sali.
­-Błagam idź sobie stąd, ty nadęty bufonie- powtarzał z irytacją Proof.
-Coś ty powiedział?- zapytał Anton wyraźnie słysząc jego szepty.
-Nic, nic…-uciszył się, teatralnie spoglądając na Marple’a.
-Bawi Cię to?- powiedziała ich rodzicielka, znów wtrącając się do rozmowy.
Anton nie dał im dojść do słowa.
- Mają po dwanaście lat, bawi ich nawet dłubanie w nosach gargulcom- mówi z oczywistą dla niego wyższością, a oni spojrzeli na niego z przesadnym zdziwieniem- A z resztą…
Podniósł dłoń i jednym dziwnym zamachnięciem doprowadził wazę do stanu sprzed kilku minut. Spojrzał ironicznie na chłopców i utkwił swój wzrok w Marcie. Miała na sobie bardzo prostą, idealnie dopasowaną, zieloną sukienkę. Zgrabne ramiona zakrywały falujące się, kruczoczarne włosy, a na twarzy świeciły się oczy w tym samym kolorze. Była wysoka, szczupła, maiła delikatne rysy, które sprawiały, że zawsze promieniała. Po kilku długich chwilach zorientował się, że się na nią gapi, więc odwrócił wzrok i rzekł skonfundowany:
- Jak znowu coś zepsujecie, mój tata się zdenerwuje- mówił łagodniej, jakby ze względu na jej obecność, a chłopcy śmiali się zasłaniając usta dłońmi.

Felus & Łucja
Dziewczyna przystanęła na chwilę przy jednym z wiszących na ścianie obrazów i uważnie przyglądała się przedstawionej na nim kobiecie. Wpatrywała się w jej znajome, piwne oczy i uśmiechała się do niej tak długo, że dama zdawała jej się odwzajemniać uśmiech. Z jednej z sal wychodził właśnie profesor Asinus Brickwick, gubiąc się w gąszczu zwojów i ksiąg, którymi był objuczony, a ta rzuciła na niego spojrzenie dopiero wtedy, gdy z wielkim hukiem zatrzasnął potężne drzwi. Mężczyzna był stary i nad wyraz nierozgarnięty. Często odcinał się od rzeczywistości, nie zauważając ludzi, ani rzeczy, które potencjalnie mogłyby zrobić mu krzywdę. Wyglądał naprawdę wyjątkowo, choć lepszym określeniem byłoby dziwnie. Nosił połatane, kolorowe szaty, których postrzępiony koniec zawsze ciągnął się po ziemi, co wyglądało trochę śmiesznie, szczególnie, gdy profesor przycinał go drzwiami.
-O czym tak rozmyślasz?-  przystanął przy niej i również wpatrywał się w malowidło.
-Myśli Pan, że była szczęśliwa?- pytała wciąż nie odrywając wzroku od jej brązowych oczu.
-To tylko obraz, Pierniczku- odparł wesoło unosząc kącik ust- lecz widzę, że coś Cię trapi, a to martwi mnie o wiele bardziej niż stan psychiczny tej damy, wiszącej nad kredensem.
- Po prostu, przeraża mnie fakt, jak wiele jestem w stanie poświęcić, dla własnego, egoistycznego poczucia zadowolenia- mówiła tonem, który przybierała zawsze gdy narzekała na gnębiący ją wszechświat.
Asinus roześmiał się spod swoich sumiastych wąsów.
- Mam rozumieć że nabroiłaś?
-Tym razem to naprawdę poważna sprawa- odpowiedziała trochę głośniej i z wyczuwalną irytacją.
- Oczywiście, twoje problemy zawsze są dla mnie priorytetem- mówił tłumaczącym się tonem- ale przecież świat się nie kończy, prawda, Pierniczku?
-Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się mylisz- szepnęła pod nosem, gdy ten w dziarskim krokiem wracał do planetarium.
Carry on, Guys  Moose

3 komentarze:

  1. 'Pierniczku'❤❤❤
    Chcę juz następną część!
    ~Najwierniejsza fanka
    ������

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wszystko fajnie, ale jeszcze nikt nie umarł"
    całuję namiętnie, fan GoT

    OdpowiedzUsuń