ja się z tym blogiem nie poddam, może ktoś to kiedyś będzie czytał
-Fuj! - jęknęła
zniesmaczona, wrzucając chusteczkę do toalety. Skierowała się energicznym
krokiem do kuchni a jej jasny kucyk podrygiwał w miarę jej kroków. -Mówię Ci,
nie wiem jak ludzie mogą to mieć na ustach cały dzień, okropnie si
-Możesz stulić pysk?
- przerwał jej, prawie warcząc.
Gwałtownie
zatrzymała się. Pewnie ma zły dzień, nie warto
go denerwować. Pożywiła się kolejny raz tym tłumaczeniem. Wyjęła toster,
jednocześnie ocierając oczy wierzchem dłoni.
-Masz ochotę na
tosty? -tym razem mówiła o wiele ciszej, gotowa na atak werbalny.
-Nie. - odburknął.
Lekko zwiesiła
ramiona, zaczęła jednak wyjmować chleb tostowy i ser. Mocowała się z tosterem,
a kiedy w końcu udało się jej go zamknąć, wzięła głęboki oddech i znów się
odezwała.
-Wychodzimy
dziś? -przecież
to był taki wielki dzień.
-Nie.
Przełknęła gulę w
gardle. Ugryzła się w wargę, powodując krwawienie, jednak ledwo co czuła ból.
-Czemu byśmy mieli?
-był zdezorientowany.
Dało jej to
nadzieję. Co jeśli zapomniał?
-Dziś twoje
urodziny. -głos jej się chwiał i mówiła zbyt płaczliwym głosem. Odchrząknęła.
-Zostawiłam Ci przecież pudełko na stole. To w niebieskim opakowaniu?
-He? Myślałem, że to
śmieć, poszło do worka.
Maskę opanowania
została zerwana z jej twarzy przez szok. Jak dobrze, że gapił się tępo przed
siebie, wtedy na pewno zobaczyłby jak ją zranił.
-Och, jak to? W
takim razie pójdę, o której zabierają śmieci, może jeszcze.. Może jest…-język
zaczął się jej plątać a sama była na granicy płaczu.
-A na co będziesz
grzebała w śmieciach? -powiedział agresywnie.
-No przecież…
pracowałam na niego kilka miesięcy… zegarek…odkładałam z własnych oszczędności…
chciałam Ci zrobić przyjemność. -znów uczucie bezsilności.
-Nie był mi
potrzebny.
Opuściła wzrok.
-Jezu jak chcesz to
idź, grzeb w śmieciach, może znajdziesz tam swoją godność.
Zaczęło się.
-Szkoda, że musisz
być taką… taką tobą. - rzucił plując. -NIC NIE UMIESZ ZROBIĆ DOBRZE. JAK ZAWSZE
WSZYSTKO ZEPSUŁAŚ! NIE UMIESZ NIC PORADZIĆ, CO DALLAS, BOCHATERKO?
Zgarbiła się jeszcze
bardziej, jego słowa były jak smagające bicze. Coś świsnęło jej obok ucha,
odskoczyła przestraszona.
-Masz swoje tosty! -
wrzasnął jednocześnie przyciskając swoją rękę do rozgrzanej płytki tostera.
-Realm! - krzyknęła
rzucając się do niego.
-KROK W TYŁ!
Tym razem rzucił
samym tosterem, wyrywając kabel z kontaktu powodując deszcz iskier. Ledwo się
odsunęła. Dostał po raz kolejny ataku furii rzucając świecznikiem, stojakiem na
przyprawy, papierem…
-Realm proszę! -
podchodziła powoli do niego, starając się go uspokoić. -REALM WYSŁUCHAJ,
wszystko posprzątam, chodź, muszę Cię opatrzyć!
Nie śmiał nawet
zwracać na nią uwagi, rzucał w nią tylko rzeczami i oszczerstwami. Właśnie mocował się z obrazem, kiedy podeszła
i stanowczym gestem położyła mu swoją kruchą dłoń na ramieniu, starając się go
przytulić. Machnął ręką a usłyszeć dało się głuche uderzenie. Dziewczyna
zatoczyła się, jednocześnie trzymając rękę na prawej stronie twarzy. Kilka
sekund zajęło jej uświadomienie sobie, co się właściwie wydarzyło. Natychmiast
zaczęła się cofać. Przestraszony Realm miał oczy jak spodki i ręce opuszczone.
Chciał ją pocieszyć, jednak tym razem ona się wydarła, wysokim cienkim głosem.
-NIE PODCHODŹ!
Wiadomość była
jasna, a on stanął jak wryty. Podniosła oczy wypełnione łzami i ze zdradą
wymalowaną na twarzy wydukała przez zaciśnięte zęby.
-Żałuję.
Cisza.
-OWSZEM. Teraz MOJA
kolej. Zobacz C O na CIEBIE poświęciłam. W S Z Y S T K O. Zostałam z tobą,
znosiłam twoje ataki, opatrywałam cię, zdejmowałam Cię ze sznura, powodowałam
wymioty kiedy nałykałeś się pigułek, BYŁAM. Czuwałam, kiedy nie mogłeś spać.
Byłam bardzo bliska, ale tyle razy, chociażby kiedy udało mi się namówić Cię w
zeszłym tygodniu na jeden taniec, widziałam Ciebie, Realm. Dobrego chłopaka, o
ciepłych oczach, którego nie miałam jeszcze okazji spotkać. Byłam pewna, że
kręcąc się naokoło Ciebie trzymam go na powierzchni, pewnego dnia będąc na tyle
silną aby go wyciągnąć. Myliłam się, Realm. Ty już jesteś martwy. I żałuję,
wszystkiego.
Zerwała kurtkę z
wieszaka i zrobiła to, co powinna zrobić dokładnie rok temu ze stalowym wyrazem
twarzy aż do końca ulicy gdzie zauważyła agentów.
napisałam to na podstawie książki Kuracja Samobójców, a więc troszkę takie FanFiction z Dallas i Realm'em
Miss E - Hummingbird
Peace out, Lizzy over.